[Tłum. Marcin Machnik]
Próba zwrócenia uwagi ludzi na Osteopatię — Niepowodzenie w Baldwin w stanie Kansas — Historia Baker University — Modlitwy za opętanego — Sceptycyzm brata Jima — Wiara mojej dobrej żony — Wędrowny Osteopata — Moje przygody w hrabstwie Clinton — Leczenie astmy — Moje badania — Hipnotyzer.
Po tym, jak w końcu udało mi się rozwikłać główny problem Osteopatii i ugruntowałem sobie tę naukę we własnym umyśle, postanowiłem spróbować przedstawić światu to, czego dowiodłem, a co było nowym odkryciem i lekarstwem na ludzkie niedomagania. Na początek postanowiłem zainteresować tym myślących ludzi w moim rodzinnym mieście, czyli w Baldwin w stanie Kansas. Miała tam swoją siedzibę uczelnia Baldwin and Baker University, założona przez trzech komisarzy wyznaczonych przez konferencję generalną kościoła metodystycznego w latach 1854-1856. Tymi komisarzami, którzy mieli zakupić grunty, byli mój ojciec Abram Still, L. B. Dennis i Elder Hood. Zbierali oni propozycje miast, wiosek i innych miejsc, w których mógłby powstać wielki uniwersytet pod auspicjami kościoła metodystycznego. Palmyra (przemianowana później na Baldwin) złożyła ofertę, która została zaakceptowana przez ów komitet założycielski.
Mieszkałem tam w tamtym czasie i brałem czynny udział w realizacji tego planu. Wraz z moim bratem Thomasem oraz takimi osobami, jak J. B. Abbott, Dan’l Fry, James Blood i inni, zostaliśmy mianowani przedstawicielami, którzy mieli znaleźć miejsce pod budowę uczelni. W sumie daliśmy kościołowi na ten cel 640 akrów (259 ha) ziemi w jednej działce. Ja i moi dwaj bracia przekazaliśmy 480 akrów (194 ha) na potrzeby miasta Baldwin, aby wesprzeć założenie uczelni. Razem z moim bratem i dwoma mężczyznami o nazwisku Barricklow zakupiliśmy i postawiliśmy tartak parowy o mocy czterdziestu koni mechanicznych i przetarliśmy całe drewno potrzebne do budowy uniwersytetu i wszystkich innych budynków w Baldwin (jak nazwano Palmyrę po założeniu uczelni) i w całej okolicy w promieniu kilku mil. Byłem głównym przedstawicielem w tej pracy — przez pięć lat angażowałem się w piłowanie, budowanie i leczenie chorych na ospę, cholerę i inne schorzenia, a prócz tego reprezentowałem ludność hrabstwa Douglas w legislaturze stanu Kansas, gdzie oczyszczaliśmy prawo stanowe z ostatnich zmarszczek niewolnictwa, o czym opowiadałem w poprzednich rozdziałach. Mówiono, że jestem dobrym lekarzem, wiernym prawodawcą oraz trzeźwym, zdrowym i lojalnym człowiekiem, oddanym prawdzie i sprawiedliwości, z sercem pełnym miłości dla wszystkich. Niestety jednak, gdy powiedziałem: „Bóg nie ma żadnego zastosowania dla leków w chorobach i mogę tego dowieść w jego dziełach” oraz: „Potrafię powykręcać człowiekiem w różne strony i wyleczyć grypę, gorączkę, przeziębienia i choroby klimatyczne; potrafię potrząsnąć dzieckiem tak, by zatrzymać szkarlatynę, krup czy błonicę; koklusz leczę w ciągu trzech dni poprzez skręcanie szyją dziecka; i tak dalej, i tak dalej”, nagle wszystkie moje zalety zniknęły. Wstyd by wam było za człowieka lub jakiekolwiek inne zwierzę na dwóch nogach, gdybyście słyszeli modlitwy wznoszone przez mężczyzn i kobiety o ocalenie mojej duszy od piekła. Gdy poprosiłem o przywilej opowiedzenia o Osteopatii na Baldwin University, drzwi budynku, który pomagałem zbudować, zostały przede mną zamknięte.
Pozostałem w Kansas, słuchałem tego i śmiałem się, aż poczułem gotowość wyjazdu do Missouri, gdzie zatrzymałem się u mojego brata, E. C. Stilla. Miał on od wielu lat problemy ze zdrowiem, jego stan pogorszył się do tego stopnia, że ledwie potrafił chodzić, a „alopatia” doprowadziła go na sam skraj piekła, bo zużywał siedemdziesiąt pięć butelek morfiny rocznie. Uświadomiło mi to, że nigdy nie jest tak źle, żeby nie mogło być gorzej. Zostałem u niego trzy miesiące, uwolniłem go od opium, po czym ruszyłem do Kirksville, żeby, jak podejrzewałem, zmierzyć się z kolejną falą przekleństw. Po trzech miesiącach pobytu posłałem po żonę i czwórkę moich dzieci, którzy przybyli do mnie w maju 1875 roku. Moja żona była metodystką i dość dobrze radziła sobie z przekleństwami.
— Zostanę przy tobie, będziemy przeklinani oboje — powiedziała mi. — Może wtedy będzie nam łatwiej.
Studiowała ekonomię i była zdeterminowana jak orzeł, który z zaciętością walczy w obronie swoich młodych. Nie powiedziałem jej, że po przybyciu do Missouri znalazłem list zaadresowany do mojego brata Edwarda od drugiego brata, wielebnego Jamesa M. Stilla z Eudora w stanie Kansas, który napisał, że jestem stuknięty i że straciłem rozum i wszelką ludzką miłość do prawdy. Przeczytałem ten list od początku do końca i pomyślałem, że tak jak orzeł rozgrzebuje swoje gniazdo, tak i ty, Jimie, grzeb tak długo, aż twoja głowa dopuści trochę mleka rozsądku do przymierających głodem zwojów twojego mózgu. Wierzyłem, że umysł Jima dojrzeje z czasem, więc pozwoliłem mu się modlić, aż po osiemnastu latach stwierdził:
— Alleluja, Drew[1], masz rację, są w tym pieniądze, chcę studiować tę „Osteopatię”.
Obecnie Jim stoi po słusznej stronie i czyni wiele dobrego dla sprawy. Gdy zdarza mu się oddać refleksji na ten temat, przyznaje:
— Osteopatia jest największym naukowym darem Boga dla człowieka.
Wyraża też żal, że jego umysł był tak głęboko pod wodą, że nie pozwalał mu dostrzec doskonałości tej nauki jako sztuki uzdrawiania, mimo że została mu przedstawiona w latach siedemdziesiątych i już wtedy mógł cieszyć się tą umysłową ucztą. Opisuję tu wiele rzeczy, które wolałbym wyrzucić z tej historii, robię to jednak dlatego, że sięgnąłem po pióro, by przekazać całą prawdę o swojej podróży z moim dzieckiem, Osteopatią.
Sporo czasu poświęcałem na zgłębianie anatomii, fizjologii, chemii i mineralogii. Zimą 1878 i 1879 roku zostałem wezwany telegraficznie do starego domu w Kansas, by wyleczyć członka rodziny, którym zajmowałem się przez dziesięć lat przed przeprowadzką do Missouri. Leczyłem go częściowo lekami, stosowałem jednak także metody osteopatyczne. Pacjent wydobrzał. Stamtąd przeniosłem się do hrabstwa Henry, gdzie przez wiosnę i lato udało mi się w krótkim czasie zbudować dość sporą praktykę. Miałem gabinet u kapitana Lowe’a, 15 mil (24 km) na zachód od Clinton. Zyskałem tam wiele doskonałych sposobności, by zauważyć efekty Osteopatii w odniesieniu do chorób przewlekłych, gdyż większość tamtejszych przypadków należała do tej klasy schorzeń. Pierwszym przypadkiem było obustronne zapalenie płuc w zaawansowanym stadium. Pacjentka, żona kapitana, była bardzo poważnie chora. Wyleczyłem ją i dopisałem kolejny sukces na konto Osteopatii.
Podczas pobytu w Wadesburg wyleczyłem wszystkie przypadki zapalenia płuc, które trafiły pod moją opiekę. Hiriam Kepner przyszedł z ropnym obrzękiem oczu, najgorszego rodzaju. Niemal nic nie widział, ale po dwóch miesiącach leczenia jego oczy wydobrzały, i to bez jakichkolwiek leków. Po prostu doprowadziłem do oczu odżywczą krew tętniczą, żeby mogły się naprawić.
W tamtym czasie przytrafił mi się także przypadek róży (erysipelozy). Pacjentką była żona kapitana E. V. Stalla, której nie udało się wyleczyć lekami. Starannie zbadałem cały wspaniały system tętnic i żył twarzy i leczyłem ją ściśle według zasad Osteopatii, a ona wyzdrowiała w ciągu trzydziestu sześciu godzin. Od tego czasu zastosowałem to podejście do wielu przypadków róży i wszystkie wyleczyłem.
Z hrabstwa Henry udałem się do Hannibal, gdzie otworzyłem gabinet na jesień i zimę. Krótko po tym, jak się tam ulokowałem, przyszedł do mnie mężczyzna z ręką na temblaku. Upadł i zwichnął sobie łokieć. Czterech lekarzy próbowało mu go bez powodzenia nastawić, posiłkując się chloroformem. Ja ustawiłem go w dziesięć minut bez chloroformu i bez żadnych urządzeń. Moje metody pracy zaczęły przykuwać zainteresowanie i zapytano mnie, czy potrafię także wyleczyć astmę, więc zacząłem ją leczyć. Do dziś nie zdarzył mi się niewyleczalny przypadek tej choroby i po wielu latach praktyki mogę stwierdzić, że jeśli chodzi o astmę, Osteopatia jest najlepsza.
Przykrościom często towarzyszy rozbawienie. Przyszła do mnie pewna Irlandka z dotkliwym bólem pod łopatką i spytała, czy jestem w stanie jej ulżyć. Miała dość zaawansowaną astmę, ale przyszła się leczyć wyłącznie na ból w łopatce. Odkryłem u niej przesunięcia kręgów w górnej części kręgosłupa i uśmierzyłem ból, ustawiając kręgosłup i kilka żeber. Po miesiącu wróciła do mnie na wizytę bez jakiegokolwiek bólu i bez śladu astmy. Obudziło to jej podejrzliwość i zapytała mnie, czy ja jej czasem nie robiłem jakiegoś „voodoo”[2].
— Ból mój zupełnie zniknął z moja ramienia, a czort wygryzł ostatnie szczypnięcia astmy po twoja zabieg[3].
Był to mój pierwszy przypadek astmy leczonej w nowy sposób i skierował me myśli na zupełnie nowy tor. Od tego czasu wnikliwie zbadałem tę chorobę i nie waham się powtórzyć, że Osteopatia jest najlepszym lekarstwem na astmę.
Nie mogę jednak powiedzieć, żeby przypadek Irlandki, która oskarżyła mnie o „voodoo”, zrobił na mnie wtedy jakieś większe wrażenie. Kilka miesięcy później przemierzałem kraj w interesach i trafiłem na człowieka w bardzo ciężkim położeniu, dotkniętego atakiem astmy. Dzień był zimny, ale człowiek ów siedział przed domem na krześle, okrakiem, z twarzą na oparciu. Rozpaczliwie próbował złapać oddech i cierpiał tak bardzo, że cała rodzina stała wokół niego i, nie mogąc mu pomóc, płakała z bezsilności.
Szybko zsiadłem z konia i zrobiłem mężczyźnie „voodoo”, czyli po prostu go wyleczyłem, przynosząc mu natychmiastową ulgę. Astma nie wróciła przez następne sześć lat od zabiegu. Odkryłem, że moja głowa potrafi się otworzyć jak inne muszle i przyjąć niewielką ilość rozumu zanim uzyskam wystarczającą wiedzę, by poznać absolutną przyczynę, dlatego uznałem, że mogę odpowiadać twierdząco na pytanie, czy potrafię wyleczyć astmę.
W trakcie mojego pobytu w Hannibal do gabinetu przyszła bardzo dobrze ubrana pani z błyszczącymi oczami (i diamentami). Powiedziała, że chce przyjrzeć się bliżej moim metodom leczenia i że jest bardzo ciekawa tego, jak leczę ludzi. Słyszała o leczeniu wiarą, chrześcijańskiej nauce, spirytualizmie i wielu innych metodach. Gdy już rozgrzała się swoimi pytaniami, wypaliła:
— Chcę, żeby powiedział mi pan absolutnie szczerze, czy to nie jest głównie hipnotyzm?
— Tak, madame — odparłem. — W jeden dzień nastawiłem siedemnaście „hips”, czyli bioder[4].
[„CZY TO NIE JEST GŁÓWNIE HIPNOTYZM?”. „OWSZEM, MADAME, WCZORAJ NASTAWIŁEM SIEDEMNAŚCIE ‘HIPS’, CZYLI BIODER”] |
Zrobiła mądrą minę i sobie poszła. Ustawiłem trzy biodra w obecności doktora W. O. Torreya, byłego przewodniczącego Missouri State Board of Health (Rady Zdrowia Stanu Missouri). Wszystkie trzy przypadki zdiagnozował jako całkowite wysunięcie głowy kości udowej z panewki. Zmierzył mi czas i nastawiłem je w kwadrans i cztery minuty, a on badał pacjentów przed moimi zabiegami i po nich.
Opowiem jeszcze o jednym przypadku podczas mojego pobytu w Hannibal, czyli przypadku bezbolesnego położnictwa. Był to pozbawiony bólu poród ośmiofuntowego chłopca (3,6 kg) w mniej niż godzinę od pierwszych objawów rozpoczęcia akcji. Był to chyba już dwudziesty poród przyjęty tą metodą, którą uważam za wartą całej wiedzy położniczej spisanej do tej pory przez stare szkoły.
Ponieważ jestem wielbicielem krótkich kazań, darujemy sobie szczegóły i rozejdziemy się już do domów.
[1] Drew to skrót od Andrew — przyp. tłum.
[2] W oryginale „hoodledooed”, prawdopodobnie aluzja do „hoodoo”, wierzeń ludowych występujących na południu USA. Przełożyłem jako „voodoo”, bo podejrzewam, że tak wyraziłaby się owa wątpiąca dama, gdyby mówiła po polsku — przyp. tłum.
[3] Wybaczcie mój polski szkocki (w oryginale irlandzka dama wypowiada się dialektem) — przyp. tłum.
[4] W oryginale gra słów „hypnotism” (hipnotyzm) i „hip” (biodro) — przyp. tłum.